Co słychać w Bundoli?

Wywiad z Anną Chałupczak-Winiarską (Dermatolog dla Afryki), która w listopadzie 2016, wraz z  misją medyczną pod patronatem Fundacji Dzieci Afryki, odwiedzała wioskę Bundoli w Ghanie i szkołę im. Ryszarda Kapuścińskiego.

Anna Goworowska: Jakie były Twoje pierwsze wrażenia z wizyty?

Anna Chałupczak-Winiarska: Zaskoczyło mnie to,  że w buszu,  w środku Afryki, w małej wiosce z dala od cywilizacji, jest szkoła z prawdziwego zdarzenia . Wiedziałam,  że wybudowała ją wspaniała dziewczyna, która pewnego dnia przyleciała do Bundoli, zamieszkała w  jednej z chat i nie dość,  że wybudowała szkołę, to póżniej wybudowała też studnię. Chciałam jej oczami , Twoimi oczami , bo to byłaś TY Aniu,  popatrzeć na to miejsce. Czy mi się udało? Nie wiem, ale na pewno wieś, jej mieszkańcy i szkoła zrobili na mnie ogromne wrażenie.

AG: Dziękuję za takie słowa. Nie wiem co powiedzieć więc zadam kolejne pytanie 😉 Jak w chwili obecnej funkcjonujesz szkoła?

ACh-W: Uczęszcza do niej dużo dzieci, z tego co pamiętam – około 120. Uczą się w niej dzieci nie tylko z Bundoli, ale i z okolicznych wiosek.

AG: Czy mieliście możliwość porozmawiać z mieszkańcami, wodzem, nauczycielem o funkcjonowaniu szkoły? Czego się dowiedzieliście?

ACh-W: Miałam możliwość być w chatach ludzi z Bundoli. Z chwilą, gdy tylko dowiedzieli się,  że jestem z kraju skąd przyjechała do nich kiedyś Ania Goworowska, wszystkie twarze rozjaśniał uśmiech, zapraszali mnie na swoje podwórka i chętnie rozmawiali. Prosili też,  by przekazać Ci pozdrowienia, co niniejszym czynię. Wódz i starszyzna wsi powitali nas uroczyście, opowiadali o szkole i o problemach ze skompletowaniem kadry nauczycielskiej. Głownie o tym,  iż trudno zatrzymać nauczycieli, gdyż nie ma dla nich domu, w którym mogliby zamieszkać. Muszą wynajmować pomieszczania w chatach we wsi co nie jest dla nich komfortowe. Szukają lepszych ofert i często odchodzą.

AG:  Słyszałam, że w Bundoli powstała prawdziwa drużyna piłkarska z Robertem Lewandowskim na czele. 🙂 Jakie są marzenia/plany małych piłkarzy?

ACh-W: Obecność drużyny piłkarskiej bardzo mnie zaskoczyła, a szczególnie gra R.  Lewandowskiego. 🙂  Rozczuliłam się, kiedy w sposób profesjonalny cały zespół ustawił się do zdjęcia . To była jedna z milszych chwil. Wspaniali mali chłopcy marzący o grze w Lidze Mistrzów. Kto wie? Może im się uda?

15133814_1140003989387458_896606748_o

15145160_1140006519387205_1403846887_o

AG: Trzymamy moco kciuki! 🙂 Czego dowiedzieliście się od mieszkańców?

ACh-W: Spotkanie z mieszkańcami wsi Bundoli wiele mnie nauczyło. Nauczyło przede wszystkim  pokory do życia. Nauczyło, że szczęśliwym można być wszędzie, z dala od cywilizacji np. w buszu i niewiele do tego potrzeba. Wystarczy odrobina wzajemnej   życzliwości i zrozumienia.

AG: Jaka była reakcja dzieci, mieszkańców na Wasz przyjazd?

ACh-W: Nasz przyjazd był świętem dla  mieszkańców. Wszyscy zgromadzili się na placu  przed szkołą, dorośli i dzieci. Przyniesiono bębny, młodzi mężczyżni i młode kobiety w strojach regionalnych tańczyli specjalnie dla nas. Dziękując za odwiedziny, podarowano nam kurę i maniok, a po zakończeniu całej uroczystości zaproszono na uroczystą kolacje do jednej z chat. Już na miejscu podano nam wodę do umycia rąk, a następnie posiłek. Przyznam,  że podczas całej mojej podróży po Ghanie,  właśnie w tej wiejskiej chacie perliczka, fufu i zupa-sos przypominająca gulasz była najsmaczniejsza. Ani wcześniej, ani też póżniej  już tak smacznie nie było. Byłam pod ogromnym wrażeniem gościnności jaką okazali nam mieszkańcy  wsi. Do dzisiaj pamiętam urok tej chwili i na pewno na długo zagości ona w moim sercu.

 

ghana-20161115-013ghana-20161115-010

AG: Co Cię najbardziej zaskoczyło podczas wizyty?

ACh-W: Najbardziej zaskoczyła mnie radość ludzi, pogodne spojrzenie i otwartość, a przecież wszyscy żyją w bardzo trudnych warunkach. Sami mają niewiele, pomimo to podzielili się z nami posiłkiem i to najlepszym jaki mogli zaoferować. Podczas całego  pobytu nasz samochód nie był zamknięty. Leżały w nim aparaty fotograficzne, tablety itp….nic nie zginęło. Wtedy zrozumiałam, że większość ludzi myśli stereotypami. W Polsce na pewno  nasz samochód zostałby okradziony. W Bundoli był bezpieczny.

AG: Gdybyś miała zostać tam dłużej to…

ACh-W: Uczyłabym dzieci mówić po polsku typowych zwrotów : dzień dobry, do widzenia, może też jakiś wierszyk lub piosenkę.

AG: Czy Twoim zdaniem mieszkańcy w pełni wykorzystują możliwości, które zostały im przekazane?

ACh-W: Trudno powiedzieć. Na pewno poprawił  się status wioski  poprzez to, że we wsi jest szkoła, studnia, że są osoby wykształcone- mam tu na myśli nauczycieli. Dzieci ucząc się w szkole poznają swój urzędowy język, dzięki czemu w przyszłości będą mogli poprawić swój byt. Do szkoły uczęszczają też dziewczynki i niezależnie od tego czy po skończeniu szkoły będą się dalej uczyć czy wyjdą za mąż, wykształcona matka, umiejąca czytać i pisać może w  sposób bardziej świadomy kształtować  swoje  dzieci i  poprzez to poprawiać ich start życiowy. I chyba w tym wszystkim to jest najważniejsze. Czy wykorzystują już teraz swoje możliwości?  Myślę, że tak, gdyby tak nie było, nie spotkałabym Roberta Lewandowskiego w Bundoli 😉

AG: Robert, masz zaproszenie! Myślę, że oszaleli by z radości. Dziękuję Aniu bardzo za rozmowę i życzę kolejnych, równie udanych medycznych misji i powrotu do Ghany:)

Na dłuższą relację z pobytu Ani w Ghanie zapraszam na bloga: https://dermatologdlaafryki.wordpres

ghana-20161115-011

 

 

Jedna uwaga do wpisu “Co słychać w Bundoli?

  1. Pingback: GOWOGRAFIA | Dermatolog dla Afryki

Dodaj komentarz